Poczta Polska traci coraz więcej pracowników. Niestety, przekłada się to na gorszą jakość usług dla jej klientów, którzy zaczynają z nich rezygnować.

Klienci narzekają m.in. na opóźnienia w dostarczaniu rachunków czy listów , a nawet ich kradzieży i niskiego odszkodowania z jej tytułu. Coraz więcej z nich decyduje się więc na przejście do innych firm kurierskich. Pocztowcy nie są zaskoczeni zaistniałą sytuacją, ponieważ, jak powiedział Jacek Drążek z pocztowej "Solidarności" w Gdańsku, wielu pracowników odeszło po tym, jak ich wynagrodzenie wzrosło o 50 zł. Inni pracują tak jak zawsze, ale  rozważają możliwość wyjazdu za granicę. Dyrekcja Poczty w Gdańsku poszukuje więc nowych pracowników oferując im 10 zł brutto za godzinę. Radosław Kazimierski, rzecznik Poczty Polskiej, przyznaje, że firma ma deficyt pracowników. "Ratujemy się tym, że zatrudniamy pracowników z zewnętrznych firm pracy tymczasowej. Oferujemy nie najlepsze zarobki, ale całkiem dobry 'socjal', więc nie jest chyba tak źle". Z PP rezygnują nie tylko jej pracownicy, ale również klienci. Przykładem jest Telekomunikacja Polska, która trzy miesiące temu zrezygnowała z części usług podpisując umowę z InPost. Ważnymi atutami firmy są lepsze warunki umowy, ceny i krótszy czas dostarczania przesyłek. W ślad za TP poszedł też m.in. Bank BPH i Wydawnictwo INFOR. Tymczasem nowa dyrektywa Komisji Europejskiej proponuje pełne otwarcie dla konkurencji unijnych rynków usług pocztowych do 2009 roku. Wydaje się, że jedynym ratunkiem dla Poczty Polskiej jest jej prywatyzacja.

oprac.: ef, źródło: Dziennik Bałtycki, 2007.05.26
"Poczta gwarantuje nerwy", ROBERT KIEWLICZ, MJ